wtorek, 25 września 2012
Rozdział 21. Poprzednia noc
Dosyć mało subtelne promienie słoneczne muskały moją twarz. Nadal nie otworzyłam oczu. Leżałam na czymś względnie twardym. Tuliłam się do tego. W dotyku przypominało bawełnę, chociaż zaraz… Moja ręka napotkała coś o zupełnie innej fakturze. Dotarło do mnie, że otacza mnie zapach męskich perfum. Uniosłam jedną powiekę,potem drugą. Potwierdziło się to, co było przecież tak cholernie oczywiste. Przytulałam mężczyznę. Pytanie tylko kto poprzedniego dnia nosił koszulkę AC/DC? Ostatnią osobą, jaką widziałam poprzedniego wieczora był Peter. To musiał być on. Natychmiast się odsunęłam. Ku mojemu rozczarowaniu nie spał, tylko obserwował ten mój nieoczekiwany przypływ uczuć. W dodatku miał na ustach czerwoną szminkę. Wytarłam moje usta, by sprawdzić, czy owa pomadka, o której mowa mogła należeć do mnie. Zatkało mnie.
-Całowaliśmy się? – pisnęłam przerażona. Przytaknął. – Jak bardzo… Intensywnie?
- Zrobiłaś to tylko dlatego, że stwierdziłaś, że twoja nowa szminka utrzymuje się na ustach jakieś dziesięć godzin. Uznałaś, że to zabawne.
- Ostatnią rzeczą jaką pamiętam jest to, że leżeliśmy w moim pokoju i ja zaproponowałam,żebyś przyniósł jakiś alkohol.
- Wypiłaś prawie całą butelkę whisky. Zostawiłem cię tu samą, bo obiecałaś, że pójdziesz spać.Poszedłem do Matty’ego na próbę. Wpadłaś tam i zaczęłaś swój uroczy, pijacki bełkot.
- Co mówiłam?
- Naprawdę nie pamiętasz? – zaśmiał się, zbierając się do wyjścia.
Poczułam ten dziwny ścisk w żołądku. Pijana ja i ta dwójka. To nie mogło się skończyć dobrze. Domyśliłam się, że nie wycisnę nic więcej od Peter’a. Zresztą ten w błyskawicznym tempie opuścił moje mieszkanie gdy tylko przestałam przygniatać go swoim ciężarem.
„Uroczy, pijacki bełkot”, powiadasz?
Zaczęłam dogłębnie analizować jego słowa. Czy byłam urocza w tym pozytywnym znaczeniu, czy może raczej idiotycznie urocza? Zdarza się przecież, że ludzie używają podobnych określeń, by zamaskować autentyczne odczucia. Na pewno nie chciał mnie urazić i tylko dlatego nazwał moje głupkowate odchylenia uroczymi.
Sięgnęłam po telefon. Początkowo chciałam zadzwonić do Natalie, by pożalić się jej na ten bezlitosny świat i mój podejrzany pociąg do alkoholu, który nie wiedzieć czemu w ostatnim czasie dziwnie się nasilił. Na widok mojej nowej tapety o mały włos nie dostałam zawału. Z ekranu komórki spoglądał na mnie Matty. Właściciel jednego z najbardziej uroczych (oto przykład zastosowania tego wyrazu bez konieczności nadużywania sarkazmu) uśmiechów świata. Jakby tego było mało unosił lekko brwi. Prawdziwa słodycz. Na szczęście taka, od której się nie tyje. Wyciągnięta dłoń wskazywała na to, że sam Hale był autorem tego zdjęcia. Zawsze rozczulały mnie takie autoportrety. Zwłaszcza, gdy przedstawiały osobników płci męskiej. Gapiłam się tak na niego przez ładnych kilka chwil. Istny eyegazm.
Nie zdążyłam nawet odłożyć telefonu, gdy ten zawibrował w moim ręku. Tego było za wiele. Poziom serotoniny w moim organizmie stopniowo zbliżał się do absolutnego maksimum (normalnie musiałabym wchłonąć co najmniej sześć tabliczek czekolady, by osiągnąć podobny efekt, o ile nie nabawiłabym się przy tym cukrzycy, czy innych dolegliwości), a tu taka niespodzianka.
Napisał. On. Do mnie.
„Daj spokój. To nic takiego. Wszystko rozumiem”.
Ale ja nie rozumiem!
Wiadomości wysłane, szybko!
„Przepraszam”.
Dobra. To wystarczyło, by zabić całe stado motyli szalejących do tej pory w moim brzuchu. Finalnie zeszłam na ziemię. I pomyśleć, że to mógł być taki uroczy wieczór! Tak, wiem. Notorycznie nadużywam tego słowa.
Zalogowałam się na wszystkich możliwych portalach społecznościowych. Matthew Hale zmienił status z „w związku” na „wolny”, a Pete wrzucił do sieci filmik, na którym wykonujemy piosenkę „Gay bar” z repertuaru Electric Six. Matt gra na basie, ja śpiewam, a Pete oczywiście siedzi „przy garach”. Zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo patologiczną paczką się staliśmy, zwłaszcza nasza trójka, dalej znana jako późniejsza sensacja na youtube. Nasz wykon zyskał kilkadziesiąt tysięcy odtworzeń i choć mój-najdroższy-aczkolwiek-aktualnie-niemalże-znienawidzony-przyjaciel niejednokrotnie zapewniał, że to głównie on przyczynił się do takiego obrotu sprawy, bo oglądał go bezustannie, to mam co do tego pewne wątpliwości. Na szczęście oświetlenie na nagraniu było tak słabe, że większość osób i tak mnie na nim nie rozpoznała. A i mój wokal nie jest zbyt charakterystyczny. Chyba, że fałszowanie można w pewnym stopniu nazwać charakterystycznym.
Niektóre przedmioty sprawiają, że w jakiś magiczny sposób powracają do nas nawet te skrzętnie ukryte w naszej pamięci wspomnienia. W tym przypadku była to plastikowa, wściekle różowa bransoletka, która przez cały ten czas okalała mój nadgarstek. Peter wylosował ją dla mnie w jednym z tych automatów z badziewnymi gadżetami.
- To takie w moim stylu - powiedziałam wtedy.
- O czym rozmawiałaś z Matty'm?
- Wygarnęłam mu wszystko, co o nim myślę.
Podejrzane. Do bólu absurdalne. Za żadne skarby nie mogłam sobie przypomnieć, co takiego mu wtedy nagadałam. Następną rzeczą jaką pamiętałam było to, że tuż pod moim domem nogi odmówiły mi posłuszeństwa, więc nie mam pojęcia jakim cudem dotarłam do sypialni. Zapewne powinnam być za to wdzięczna Peter'owi.
- Błagam, zostań - szepnęłam, przy czym zawisnęłam na jego szyi i tak mocno przyciągnęłam go do siebie, że prawdopodobieństwo, że odejdzie było praktycznie znikome. Na ułamek sekundy wpiłam się w jego usta tylko po to, by zostawić na nich ślad tej nowej szminki i histerycznie, wręcz przerażająco się zaśmiałam, a śmiech ten przypominał chichot złych charakterów, występujących w strasznych filmach.
- Może moglibyśmy... - zaczęłam, gubiąc gdzieś po drodze nie tylko nieśmiałość, ale też resztki godności tudzież przyzwoitości. - Dokończyć to i owo...
Ja, Rachel Collins niezdarnie próbowałam zdjąć bluzkę. Zaplątałam się w nią. Dzięki Bogu pod spodem miałam jeszcze koszulkę, więc mój oponent, bo nieśmiało zgaduję, że tego nie chciał, nie ujrzał zbyt wiele.
- Powinnaś pójść spać.
- Ale zostaniesz? - pisnęłam rozpaczliwie. Po drodze rzuciłam jeszcze coś w stylu „tak czy inaczej się ze mną prześpisz”. Słaby dowcip. Jak wiadomo obudziłam się u jego boku, więc został ze mną.
Wracając do teraźniejszości... Napisałam mu sms'a.
„Dzięki, że nie wykorzystałeś tej pijanej zdziry”.
„Jestem prawie pewien, że ta pijana zdzira próbowała wykorzystać mnie. Chyba ją polubiłem” - odpisał. Miałam na ustach ten głupkowaty wyraz twarzy, gdy to czytałam.
Postanowiłam na dobre wrócić do świata żywych i trzeźwych. Nie należałam do ekipy z wehikułu tajemnic. Nie potrzeba mi było nowych poszlak. Musiałam tylko wyjaśnić jedną sprawę.
- Nie mam pojęcia o czym wczoraj rozmawialiśmy i dlaczego musiałam cię za coś przepraszać. Chyba nawet nie chcę wiedzieć. Możemy po prostu udawać, że nic takiego nie miało miejsca? Biorąc pod uwagę fakt, że moje wizyty tutaj stają się coraz bardziej krępujące, a moje monologi coraz dłuższe, wolałabym o tym po prostu zapomnieć. Ba, ja już o wszystkim zapomniałam. Nic nie pamiętam. Dosłownie. Czarna dziura - ze świstem wypuściłam powietrze z płuc. Przypomniało mi się, że ciągle powtarzał te bzdety o tym, że "milczenie jest złotem", a ja od dłuższego czasu bynajmniej nie milczałam. - Za dużo mówię, przepraszam.
Kąciki jego ust wyraźnie drgnęły. Nawijałam jak katarynka, nie ma się co oszukiwać. Te nasze pseudokonwersacje podnosiły poziom mojej frustracji na nowe wyżyny. Ja mówiłam, on słuchał. Czasem tylko wtrącił te swoje trzy grosze. I jak tu nie zwariować?
- Jeśli cię to pocieszy, to twoje słowa miały nawet sens - przemówił w końcu, a na sam dźwięk jego głosu aż cała zadrżałam, choć może była to wina tej okropnej pogody.
Wow, teraz byłam już prawie pewna, że powiedziałam mu coś, czego aktualnie powinnam żałować.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
W obawie przed tym, że po raz tysięczny skasują mi się akapity, wypowiem się tutaj xD
OdpowiedzUsuńDługo nie było wiem, ale absolutnie nie z mojej winy.
Następny będzie lepszy, obiecuję.
No to chyba tylko tyle miałam do powiedzenia ^^
Dziękuję za uwagę.
No no no! Ale się nam akcja rozkręca! I takie cos mi się totalnie podoba!
OdpowiedzUsuńHahahaha, nie będę nawet fantazjować na temat tego co mogła powiedzieć Matty'emu... :3
Rachel po pijaku, to niezłe ziółko! Mnie się podoba, jak najbardziej! Niech próbuje wykorzystać Peter'a, nagrywa piosenki z nim i Mattem i robi wszystkie nieprzyzwoite i zwariowane rzeczy jakie przyjdą jej do głowy. Oczywiście, wolałabym, żeby celem do wykorzystania był Matt i oczywiście najlepiej się zgodził, ale zadowala mnie też opcja z Peterem! :3
Wgl, ten rozdział był doooobry! *.*
I ciekawi mnie co tam dalej się będzie działo, kurcze!
Jest moc. :D
Przepraszam, przepraszam, przepraszam.
Oczywiście masz rację. Ciebie poganiam, a sama nic nie dodaję i to TAK DŁUGO!
Nie chcę się usprawiedliwiać, ale to szkoła. Ostatnio usiadłam do pisania rozdziału, ale miałam tylko chwilę, więc się spieszyłam, więc nic z tego nie wyszło. Ogólnie, oprócz zwykłej nauki (której i tak jest masa), niedługo są konkursy, które są dla mnie (i dla mojej przyszłej edukacji xD) dosyć ważne. No i niestety, jestem trochę rozproszona...
Pewnie i tak mnie rozumiesz, szkoła to szkoła..
Mam sporo pomysłów i prawie gotowy rozdział, więc postaram się coś podziałać. Przepraszam, serio.
No to jeszcze raz: GENIALNY rozdział i dodawaj szybko następny, mimo, że u mnie wciąż pusto.. XD
Całuję! :*
nie wiem czemu, ale bałam się Twojej reakcji na ten rozdział.
OdpowiedzUsuńswoją drogą niespodzianka została totalnie zepsuta, bo przypadkowo opublikowałam kolejny rozdział zamiast go zapisać :C taaaaki spoiler!
znasz już tytuł.