niedziela, 19 sierpnia 2012

Rozdział 15. Pierwszy taniec

           Dobra, każda dziewczynka przechodzi kiedyś przez ten etap. Przymierzanie ciuchów należących do matki i takie tam. Ja poszłam o krok dalej i wygrzebałam z szafy jej suknię ślubną. Nie wiem dlaczego wpadłam na ten pomysł akurat wtedy, gdy było już po wszystkim i Liam opuścił moje mieszkanie. W każdym razie nie mogłam uwierzyć, że nadal ją miała. Pasowała jak ulał. Dekolt w kształcie serca idealnie podkreślał mój biust, musiałam to przyznać. Nie miała ramiączek, więc obojczyk i ramiona również zostały doskonale wyeksponowane. Przynajmniej dopóki nie ukryłam tych drugich pod burzą ciemnobrązowych loków. Kreacja sięgała mi do kolan. Ściśle przylegała do mojej talii, ale od linii bioder rozszerzała się subtelnie ku dołowi. Nie była śnieżnobiała, jej kolor określiłabym raczej jako delikatne ecru. Góra pokryta była białą koronką, lekko odcinającą się na tle jej barwy. Gdzie niegdzie materiał zdobiły jeszcze malutkie koraliki, stylizowane na miniaturowe perły.
            Obróciłam się wokół własnej osi, próbując obiektywnie ocenić swój wygląd.
            - Czy ja o czymś nie wiem? – spytał Peter, który pojawił się nie wiadomo skąd w mojej sypialni. – Liam mnie wpuścił. Dosłownie minęliśmy się w drzwiach – dodał natychmiast, wyjaśniającym tonem.
            - Mogliśmy przez przypadek zerwać.
            - Przed ołtarzem? – brunet uniósł jedną brew, jednocześnie przeczesując perfekcyjnie ułożoną fryzurę palcami. Co prawda jego włosy sprawiały wrażenie niekontrolowanego nieładu, ale znałam go na tyle dobrze, by wiedzieć, że aby osiągnąć taki efekt, potrzebował niezliczonej ilości czasu i lakieru do włosów. Ja natomiast byłam rozczochrana bardziej niż zwykle, a by uzyskać coś takiego na głowie wystarczyło być mną i pozwolić Liam’owi działać.
            - Odstraszam ewentualnych absztyfikantów. Co tu robisz? – obróciłam się na pięcie z wdziękiem primabaleriny i zapraszającym gestem wskazałam mu moje łóżko.
            - Zwolnij, Rachel. Nie jestem taki łatwy.
            - Doświadczenie nauczyło mnie czego innego – skrzyżowałam ręce na piersiach, uważnie obserwując jak omija łóżko i zbliża się do laptopa. Bałam się, że znajdzie tam coś kompromitującego, ale nie dałam tego po sobie poznać.
            - Co powiesz na pierwszy taniec od czasu rozwodu? – powiedział, włączając pierwszą lepszą piosenkę z mojej playlisty. „Helter Skelter” to nie był jednak najlepszy pomysł. Po którymś z kolei nietrafnym wyborze, nie zostawił już wolnej ręki losowi.
            The xx, „Crystalised”. Miałam gęsią skórkę, ale myślę, że tego nie zauważył. To normalne, kiedy piosenka, której słuchasz idealnie wpasowuje się w moment, w którym jej słuchasz. Z wahaniem wyciągnęłam przed siebie dłoń, a on pociągnął za nią tak mocno, że dosłownie wpadłam w jego ramiona i położył ją na swoim karku, traktując mnie tak, jakbym była szmacianą lalką. Gdyby jego mięśnie były choć odrobinę twardsze, pewnie doznałabym jakiegoś poważniejszego urazu. Jakieś wstrząśnienie mózgu, czy coś w tym stylu. Lewą rękę ułożył na moim biodrze, a drugą splótł razem z moją.
            - Ja nie tańczę. Nigdy. – zaprotestowałam, przybierając ton pięcioletniego dziecka, któremu odmówiono kupna słodyczy. Myślałam, że skoro wypuścił mnie z ramion, to sobie odpuścił. On jednak zaczął wymachiwać rękami. Nieudolnie próbowałam naśladować jego ruchy. Byliśmy jak te kujony, które na szkolnym balu zazwyczaj podpierają ściany, a gdy tylko uda im się wygospodarować odpowiednią ilość miejsca, zaczynają swój chocholi taniec, upodabniający ich do orangutanów.
            - Teraz tańczysz.
            - Cóż mogę rzec? Wiesz jak mnie podejść.
            - A teraz możesz już zdjąć tę sukienkę? Odrobinę przez nią świruję – zmierzył mnie z góry na dół. Przez chwilę czułam się jak jeden z eksponatów w muzeum. W sumie miałam dosyć trudny charakter, a takie są już na wymarciu, więc kto wie co zrobią z moim ciałem „po wszystkim”. Osobiście wolałabym kremację, ale co ja tam wiem.
            - Jesteś tu zaledwie od kilku minut, a już nalegasz, bym pozbyła się swoich ubrań.
            Zebrałam ciuchy, porozrzucane po podłodze i zniknęłam za drzwiami prowadzącymi do łazienki. Po chwili jednak wróciłam z niej, nieco zaczerwieniona.
            - Nie chciałam dawać ci tej satysfakcji, ale suwak chyba się zaciął, bo za żadną cholerę nie mogę…
            Przez chwilę szarpał się ze wspomnianym zamkiem błyskawicznym. Trzęsły mu się ręce. Kiedy poczułam dotyk jego zimnych palców na nagiej skórze, dosłownie zadrżałam. Wodził nimi wzdłuż kręgosłupa, jednocześnie odpinając niesforną kieckę. Czułam jak zgrabnie ominął przeszkodę w postaci czarnego, koronkowego stanika, o którego materiał sekundę wcześniej zahaczył. Podziękowałam grzecznie tudzież ironicznie i wybiegłam z sypialni, przytrzymując kreację na biuście. Jakiś czas zajęło mi przywołanie się do porządku. Ostrożnie odłożyłam suknię na umywalkę i ubrałam się w pośpiechu. Włożyłam czarne rurki i białą koszulkę na ramiączkach, a następnie wróciłam do mojego gościa.
            - Spencer mnie rzuciła.
            Wiem, że nie powinnam tego robić, ale odruchowo wybałuszyłam oczy, a na moich ustach pojawił się cwaniakowaty uśmiech.
            - Właśnie po raz pierwszy w życiu zostałeś rzucony. Gratuluję. – wyciągnęłam w jego kierunku dłoń tak jak to robi szef, gdy jego pracownik awansuje, ale widocznie dla Peter’a nie było to żadne osiągnięcie. Poklepałam więc go po udzie, bo akurat było pod ręką. – Pewnie i tak do siebie wrócicie.
            - Nie jestem pewny, czy chcę do niej wracać.
            - Podrywała Matty’ego.
            - Też to zauważyłaś? Myślałem, że tylko mi się wydaje.
            - Powinniśmy to uczcić. „Californication”? – rzuciłam, czekając na aprobatę z miną mówiącą „proszę, proszę, proszę”. Pete pokręcił przecząco głową. – Masz rację. Tego serialu nie powinnno się oglądać z przyjacielem płci przeciwnej.
            - Za dużo scen seksu – zauważył, zresztą słusznie.
            - Pamiętasz ten odcinek z trójkątem? W najgorszym z możliwych momentów do mojego pokoju wparował mój brat. Do dziś mnie tym szantażuje.
            - To było niezłe.
            - Dosyć intensywne – usiadłam po turecku na podłodze i włączyłam „Scrubs”. Zaczęłam się zastanawiać dokąd zmierza ta konwersacja i żeby zakończyć wymianę komentarzy dotyczących scen erotycznych, wypaliłam: - Peter… Za co tak właściwie mnie lubisz? Bo zakładam, że skoro jesteśmy przyjaciółmi, to widocznie w jakimś tam stopniu mnie tolerujesz.
            - W gruncie rzeczy jesteśmy do siebie trochę podobni. Oboje tkwimy w tym bałaganie i…
            - To jest twój argument? Bo wiesz, zabrzmiało to trochę tak, jakbym była emocjonalnym wrakiem, co w pewnym stopniu jest prawdą, ale jednak zabolało.
            - Podejrzewam, że masz nerwicę natręctw. Cierpisz na monotematyczny słowotok, bo kiedy się denerwujesz, dosłownie trudno cię przekrzyczeć. Nie, żebym kiedyś próbował, czy coś. Poza tym nawet gdybym zaczął wrzeszczeć, ty najprawdopodobniej i tak nie przerwałabyś swojego monologu.
            - Aż tak dużo mówię? – spuściłam wzrok, żałując, że w ogóle zadałam mu to pytanie, które wymusiło na nim stworzenie analizy psychologicznej mojej osoby.
            - Tylko kiedy się denerwujesz. Zwykle jesteś zbyt nieśmiała, żeby powiedzieć co naprawdę myślisz. Nadużywasz ironii, sarkazmu i trudnych słówek, ale i tak mam słabość do twojego poczucia humoru.
            - Wystarczy, panie idealny – przerwałam jego wyliczankę.
            - I cholernie szybko się irytujesz. – dodał z prędkością błyskawicy, jakby bał się, że nie pozwolę mu dokończyć zdania.
            - Myślisz, że mam mentalność geja? Bo wiesz, doszłam do wniosku, że kiedy byłam w związku z Liam’em, to ja nosiłam spodnie i pomyślałam, że może to ze mną jest coś nie tak.
            Leciał akurat mój ulubiony fragment piosenki, którą słyszałam już po raz tysięczny od kiedy włączył ją Pete. Na ekranie telewizora pojawiły się napisy końcowe serialu. Wstałam, by go wyłączyć, ale brunet podszedł do mnie niebezpiecznie blisko i nim zdążyłam zorientować się co się dzieje, nasze usta zetknęły się w słodkim pocałunku.
            - Wszystko z tobą w porządku – ocenił natychmiast, odrywając rozpalone wargi od moich. – Zupełnie jak za pierwszym razem.
            Z premedytacją ukrywałam ten fakt przed całym światem. Nie dalej niż przed rokiem spotkaliśmy się na jednej z imprez. Zaciągnął mnie do sypialni Judy Welles i kto wie do czego by doszło, gdyby policja wezwana przez zaniepokojonych sąsiadów nie rozgromiła całego towarzystwa. Zakłócanie ciszy nocnej i takie tam. Nosiłam wtedy aparat ortodontyczny i schlebiało mi to, że ktoś taki jak on w ogóle na mnie spojrzał. Teraz znowu poczułam się jak stara, zakompleksiona Rachel, na którą nikt nie zwróciłby uwagi, nawet gdyby biegała nago po całym domu. Tak czy inaczej to właśnie dlatego tak szybko upchnęłam go do szuflady z napisem „kobieciarze” i dlatego, nie wiedzieć czemu, najszybciej się z nim zaprzyjaźniłam. Znałam go w końcu najdłużej z całej naszej bandy. A to co dzieje się na domówkach, zostaje na domówkach.
            - Tylko bez posmaku metalu w ustach.
            - Bez posmaku metalu w ustach – powtórzył, jakby na potwierdzenie moich słów.
            - Z jakiegoś powodu nam wtedy nie wyszło – odepchnęłam go tak, że runął jak długi na łóżko. Oparł głowę na ręce zgiętej w łokciu i uśmiechnał się w najbardziej arogancki sposób, na jaki tylko było go stać.
            - Sprawiłaś, że zacząłem się zastanawiać, dlaczego sobie wtedy odpuściłem.
            - Bo jesteś dupkiem. Oto dlaczego – odparłam, zmuszając się do równie sztucznego, co ironicznego uśmiechu. Całe szczęście akurat zadzwonił telefon. Odebrałam, przyciskając palec wskazujący do zaciśniętych ust. – Moja mama właśnie otrzymała wypis ze szpitala. Jutro wraca do domu. – zakomunikowałam, zabierając się za porządki. Ku mojemu zdziwieniu Peter również zaangażował się w sprzątanie. Dwie godziny później dom dosłownie lśnił. Teoretycznie wszystko było gotowe na jej powrót. Nie wiedziałam jednak, czy przygotowałam się na to psychicznie.


________________________


Dłuższy niż zwykle. Teraz jeśli utrzymam formę, to będą tylko takie. Szybciej niż zwykle, ale to dlatego, że to już ostatni z zapasowych, które są wykończone. Resztę trzeba szlifować.

Mieszam, mieszam, nadal mieszam i nie wiedzieć czemu czerpię z tego satysfakcję. Mam nadzieję, że nie przesadziłam, ale element zaskoczenia chyba jednak był. Kończę, bo ewidentnie mówię tudzież piszę sama do siebie.

5 komentarzy:

  1. a) totalnie zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem. dzisiaj robiłam tyle, że dosłownie odpadają mi nogi, więc po dłuugiej kąpieli ten nowy rozdział to dla mnie rozkosz :3
    b) najpierw przeczytałam dopisek na końcu, od ciebie. i chciałabym o sobie przypomnieć! ewidentnie piszesz (minimum) do mnie! :D

    okej, to czytam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Po przeczytaniu rozdziału zastanawiałam się z kim owy pierwszy taniec mógłby być. Rzecz jasna, łudziłam się, że będzie to Matt. Z drugiej jednak strony, wiedziałam, że to po prostu nierealne. Tak czy owak, Peter to wcale nie taka zła opcja. Całkiem dobra zresztą, miło zachował się ostatnim razem, na próbie zespołu. Ja wiedziałam, że coś się święci, za dużo go było ostatnio... Ale nie wiedziałam, że to COŚ, to będzie COŚ takiego. Wow. Ja nawet nie mam zbyt dużo przeciwko temu, najpierw Peter nago, później całowanie Peter'a, czekam na więcej, hahaha :D
    Kurcze, fajny był ten rozdział. Dyskretnie, ale errrotyczny, to mi się podoba *.*
    Cóż, mogłabym się pokusić o stwierdzenie, że gdyby nie moja niekończąca się miłość do Matt'a, chciałabym jakiegoś małego romansu Peter'a z Rachel. No dobra, mimo mojej całej miłości do Matt'a, nie byłabym załamana, gdyby owy romans się pojawił, haha :D
    I wgl, ja nie wiem co to ma być. Jak było cicho, to cicho, kurcze, a jak się tych wszystkich adoratorów nabrało, to popatrz co się robi! Wystarczyło odwrócić wzrok od Matt'a i ile napaleńców w okolicy się pojawia. Hihi, ja nie narzekam! XD
    No i ja rozumiem, że to wszystko to takie rozkręcanie się do mojej upragnionej sceny s e k s u a l n e j ? :D Hahahahaha, co ten rozdział ze mną zrobił?! :<
    Wgl, co ciekawe to twoje mieszanie wyjątkowo mnie nie podburzyło. Jestem nawet całkiem wesoła, jak na takie 'komplikacje' :D To pewnie przez ten urok Peter'a!

    Szlifuj ten następny, szlifuj i dodawaj szybciutko! :3

    Całuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Ależ ze mnie ciemnota, już na wstępie błąd.
      Poprawka:
      *Po przeczytaniu TYTUŁU rozdziału zastanawiałam się z kim...

      Usuń
    2. Dobra, to może zacznę od tego, że straaaaasznie bałam się Twojego komentarza, ale jak zobaczyłam, że są trzy to już w ogóle ześwirowałam i ich lekturę zostawiłam sobie na porę śniadaniową.
      No wiem, piszę chyba tylko dla Ciebie i do Ciebie <3
      Hahahahha no wiesz później jakby coś między nimi jednak zakwitło to będzie można powiedzieć: „widziały gały co brały” ^^
      Ćwiczę pisanie zboczonych rzeczy, tak specjalnie dla Ciebie!
      Co ciekawe przed edycją tego rozdziału nie było w nim ani grama erotyzmu xD
      Widzisz, adorator (przynajmniej Peter) był już od dawna na wyciągnięcie ręki :D
      Być może walnę jakąś retrospekcję, w której poniekąd zostanie wyjaśnione jak się poznali i jak wyglądało całe to spotkanie przed rokiem.
      Ahahahhah, po przeczytaniu rozdziału ^^ Grubo, dobrze, że jednak domyśliłaś się z kim tańczyła.
      Dobra, ja nic już nie mówię <3

      Usuń
    3. Hahahahahahahaaha, "widziały gały co brały", hahahahahahahahahaha, nie mogę się opanować!
      Normalnie, mistrzu, ujęłaś to perfekcyjnie, hahaha XD
      Ćwicz te zboczone rzeczy ćwicz :3

      Wgl, mam wrażenie, że od ostatniego rozdziału minęły wieeeeeki. Tak mi się ciągnie to oczekiwanie na nowy ;<

      Usuń