Obróciłam się wokół własnej osi, próbując obiektywnie ocenić swój wygląd.
- Czy ja o czymś nie wiem? – spytał Peter, który pojawił się nie wiadomo skąd w
mojej sypialni. – Liam mnie wpuścił. Dosłownie minęliśmy się w drzwiach – dodał
natychmiast, wyjaśniającym tonem.
- Mogliśmy przez przypadek zerwać.
- Przed ołtarzem? – brunet uniósł jedną brew, jednocześnie przeczesując
perfekcyjnie ułożoną fryzurę palcami. Co prawda jego włosy sprawiały wrażenie
niekontrolowanego nieładu, ale znałam go na tyle dobrze, by wiedzieć, że aby
osiągnąć taki efekt, potrzebował niezliczonej ilości czasu i lakieru do włosów.
Ja natomiast byłam rozczochrana bardziej niż zwykle, a by uzyskać coś takiego
na głowie wystarczyło być mną i pozwolić Liam’owi działać.
- Odstraszam ewentualnych absztyfikantów. Co tu robisz? – obróciłam się na pięcie
z wdziękiem primabaleriny i zapraszającym gestem wskazałam mu moje łóżko.
- Zwolnij, Rachel. Nie jestem taki łatwy.
- Doświadczenie nauczyło mnie czego innego – skrzyżowałam ręce na piersiach,
uważnie obserwując jak omija łóżko i zbliża się do laptopa. Bałam się, że
znajdzie tam coś kompromitującego, ale nie dałam tego po sobie poznać.
- Co powiesz na pierwszy taniec od czasu rozwodu? – powiedział, włączając
pierwszą lepszą piosenkę z mojej playlisty. „Helter Skelter” to nie był jednak
najlepszy pomysł. Po którymś z kolei nietrafnym wyborze, nie zostawił już
wolnej ręki losowi.
The xx, „Crystalised”. Miałam gęsią skórkę, ale myślę, że tego nie zauważył. To
normalne, kiedy piosenka, której słuchasz idealnie wpasowuje się w moment, w
którym jej słuchasz. Z wahaniem wyciągnęłam przed siebie dłoń, a on pociągnął
za nią tak mocno, że dosłownie wpadłam w jego ramiona i położył ją na swoim
karku, traktując mnie tak, jakbym była szmacianą lalką. Gdyby jego mięśnie były
choć odrobinę twardsze, pewnie doznałabym jakiegoś poważniejszego urazu. Jakieś
wstrząśnienie mózgu, czy coś w tym stylu. Lewą rękę ułożył na moim biodrze, a
drugą splótł razem z moją.
- Ja nie tańczę. Nigdy. – zaprotestowałam, przybierając ton pięcioletniego
dziecka, któremu odmówiono kupna słodyczy. Myślałam, że skoro wypuścił mnie z
ramion, to sobie odpuścił. On jednak zaczął wymachiwać rękami. Nieudolnie
próbowałam naśladować jego ruchy. Byliśmy jak te kujony, które na szkolnym balu
zazwyczaj podpierają ściany, a gdy tylko uda im się wygospodarować odpowiednią
ilość miejsca, zaczynają swój chocholi taniec, upodabniający ich do
orangutanów.
- Teraz tańczysz.
- Cóż mogę rzec? Wiesz jak mnie podejść.
- A teraz możesz już zdjąć tę sukienkę? Odrobinę przez nią świruję – zmierzył
mnie z góry na dół. Przez chwilę czułam się jak jeden z eksponatów w muzeum. W
sumie miałam dosyć trudny charakter, a takie są już na wymarciu, więc kto wie
co zrobią z moim ciałem „po wszystkim”. Osobiście wolałabym kremację, ale co ja
tam wiem.
- Jesteś tu zaledwie od kilku minut, a już nalegasz, bym pozbyła się swoich
ubrań.
Zebrałam ciuchy, porozrzucane po podłodze i zniknęłam za drzwiami prowadzącymi
do łazienki. Po chwili jednak wróciłam z niej, nieco zaczerwieniona.
- Nie chciałam dawać ci tej satysfakcji, ale suwak chyba się zaciął, bo za
żadną cholerę nie mogę…
Przez chwilę szarpał się ze wspomnianym zamkiem błyskawicznym. Trzęsły mu się
ręce. Kiedy poczułam dotyk jego zimnych palców na nagiej skórze, dosłownie
zadrżałam. Wodził nimi wzdłuż kręgosłupa, jednocześnie odpinając niesforną
kieckę. Czułam jak zgrabnie ominął przeszkodę w postaci czarnego, koronkowego
stanika, o którego materiał sekundę wcześniej zahaczył. Podziękowałam grzecznie
tudzież ironicznie i wybiegłam z sypialni, przytrzymując kreację na biuście.
Jakiś czas zajęło mi przywołanie się do porządku. Ostrożnie odłożyłam suknię na
umywalkę i ubrałam się w pośpiechu. Włożyłam czarne rurki i białą koszulkę na
ramiączkach, a następnie wróciłam do mojego gościa.
- Spencer mnie rzuciła.
Wiem, że nie powinnam tego robić, ale odruchowo wybałuszyłam oczy, a na moich
ustach pojawił się cwaniakowaty uśmiech.
- Właśnie po raz pierwszy w życiu zostałeś rzucony. Gratuluję. – wyciągnęłam w
jego kierunku dłoń tak jak to robi szef, gdy jego pracownik awansuje, ale
widocznie dla Peter’a nie było to żadne osiągnięcie. Poklepałam więc go po
udzie, bo akurat było pod ręką. – Pewnie i tak do siebie wrócicie.
- Nie jestem pewny, czy chcę do niej wracać.
- Podrywała Matty’ego.
- Też to zauważyłaś? Myślałem, że tylko mi się wydaje.
- Powinniśmy to uczcić. „Californication”? – rzuciłam, czekając na aprobatę z
miną mówiącą „proszę, proszę, proszę”. Pete pokręcił przecząco głową. – Masz
rację. Tego serialu nie powinnno się oglądać z przyjacielem płci przeciwnej.
- Za dużo scen seksu – zauważył, zresztą słusznie.
- Pamiętasz ten odcinek z trójkątem? W najgorszym z możliwych momentów do
mojego pokoju wparował mój brat. Do dziś mnie tym szantażuje.
- To było niezłe.
- Dosyć intensywne – usiadłam po turecku na podłodze i włączyłam „Scrubs”.
Zaczęłam się zastanawiać dokąd zmierza ta konwersacja i żeby zakończyć wymianę
komentarzy dotyczących scen erotycznych, wypaliłam: - Peter… Za co tak
właściwie mnie lubisz? Bo zakładam, że skoro jesteśmy przyjaciółmi, to
widocznie w jakimś tam stopniu mnie tolerujesz.
- W gruncie rzeczy jesteśmy do siebie trochę podobni. Oboje tkwimy w tym
bałaganie i…
- To jest twój argument? Bo wiesz, zabrzmiało to trochę tak, jakbym była
emocjonalnym wrakiem, co w pewnym stopniu jest prawdą, ale jednak zabolało.
- Podejrzewam, że masz nerwicę natręctw. Cierpisz na monotematyczny słowotok,
bo kiedy się denerwujesz, dosłownie trudno cię przekrzyczeć. Nie, żebym kiedyś
próbował, czy coś. Poza tym nawet gdybym zaczął wrzeszczeć, ty
najprawdopodobniej i tak nie przerwałabyś swojego monologu.
- Aż tak dużo mówię? – spuściłam wzrok, żałując, że w ogóle zadałam mu to
pytanie, które wymusiło na nim stworzenie analizy psychologicznej mojej osoby.
- Tylko kiedy się denerwujesz. Zwykle jesteś zbyt nieśmiała, żeby powiedzieć co
naprawdę myślisz. Nadużywasz ironii, sarkazmu i trudnych słówek, ale i tak mam
słabość do twojego poczucia humoru.
- Wystarczy, panie idealny – przerwałam jego wyliczankę.
- I cholernie szybko się irytujesz. – dodał z prędkością błyskawicy, jakby bał
się, że nie pozwolę mu dokończyć zdania.
- Myślisz, że mam mentalność geja? Bo wiesz, doszłam do wniosku, że kiedy byłam
w związku z Liam’em, to ja nosiłam spodnie i pomyślałam, że może to ze mną jest
coś nie tak.
Leciał akurat mój ulubiony fragment piosenki, którą słyszałam już po raz
tysięczny od kiedy włączył ją Pete. Na ekranie telewizora pojawiły się napisy
końcowe serialu. Wstałam, by go wyłączyć, ale brunet podszedł do mnie
niebezpiecznie blisko i nim zdążyłam zorientować się co się dzieje, nasze usta
zetknęły się w słodkim pocałunku.
- Wszystko z tobą w porządku – ocenił natychmiast, odrywając rozpalone wargi od
moich. – Zupełnie jak za pierwszym razem.
Z premedytacją ukrywałam ten fakt przed całym światem. Nie dalej niż przed
rokiem spotkaliśmy się na jednej z imprez. Zaciągnął mnie do sypialni Judy
Welles i kto wie do czego by doszło, gdyby policja wezwana przez
zaniepokojonych sąsiadów nie rozgromiła całego towarzystwa. Zakłócanie ciszy
nocnej i takie tam. Nosiłam wtedy aparat ortodontyczny i schlebiało mi to, że
ktoś taki jak on w ogóle na mnie spojrzał. Teraz znowu poczułam się jak stara,
zakompleksiona Rachel, na którą nikt nie zwróciłby uwagi, nawet gdyby biegała
nago po całym domu. Tak czy inaczej to właśnie dlatego tak szybko upchnęłam go
do szuflady z napisem „kobieciarze” i dlatego, nie wiedzieć czemu, najszybciej
się z nim zaprzyjaźniłam. Znałam go w końcu najdłużej z całej naszej bandy. A
to co dzieje się na domówkach, zostaje na domówkach.
- Tylko bez posmaku metalu w ustach.
- Bez posmaku metalu w ustach – powtórzył, jakby na potwierdzenie moich słów.
- Z jakiegoś powodu nam wtedy nie wyszło – odepchnęłam go tak, że runął jak
długi na łóżko. Oparł głowę na ręce zgiętej w łokciu i uśmiechnał się w
najbardziej arogancki sposób, na jaki tylko było go stać.
- Sprawiłaś, że zacząłem się zastanawiać, dlaczego sobie wtedy odpuściłem.
- Bo jesteś dupkiem. Oto dlaczego – odparłam, zmuszając się do równie
sztucznego, co ironicznego uśmiechu. Całe szczęście akurat zadzwonił telefon.
Odebrałam, przyciskając palec wskazujący do zaciśniętych ust. – Moja mama
właśnie otrzymała wypis ze szpitala. Jutro wraca do domu. – zakomunikowałam,
zabierając się za porządki. Ku mojemu zdziwieniu Peter również zaangażował się
w sprzątanie. Dwie godziny później dom dosłownie lśnił. Teoretycznie wszystko
było gotowe na jej powrót. Nie wiedziałam jednak, czy przygotowałam się na to
psychicznie.
________________________
Dłuższy niż zwykle. Teraz jeśli utrzymam formę, to będą
tylko takie. Szybciej niż zwykle, ale to dlatego, że to już ostatni z
zapasowych, które są wykończone. Resztę trzeba szlifować.
Mieszam, mieszam, nadal mieszam i nie wiedzieć czemu czerpię
z tego satysfakcję. Mam nadzieję, że nie przesadziłam, ale element zaskoczenia
chyba jednak był. Kończę, bo ewidentnie mówię tudzież piszę sama do siebie.
a) totalnie zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem. dzisiaj robiłam tyle, że dosłownie odpadają mi nogi, więc po dłuugiej kąpieli ten nowy rozdział to dla mnie rozkosz :3
OdpowiedzUsuńb) najpierw przeczytałam dopisek na końcu, od ciebie. i chciałabym o sobie przypomnieć! ewidentnie piszesz (minimum) do mnie! :D
okej, to czytam :D
Po przeczytaniu rozdziału zastanawiałam się z kim owy pierwszy taniec mógłby być. Rzecz jasna, łudziłam się, że będzie to Matt. Z drugiej jednak strony, wiedziałam, że to po prostu nierealne. Tak czy owak, Peter to wcale nie taka zła opcja. Całkiem dobra zresztą, miło zachował się ostatnim razem, na próbie zespołu. Ja wiedziałam, że coś się święci, za dużo go było ostatnio... Ale nie wiedziałam, że to COŚ, to będzie COŚ takiego. Wow. Ja nawet nie mam zbyt dużo przeciwko temu, najpierw Peter nago, później całowanie Peter'a, czekam na więcej, hahaha :D
OdpowiedzUsuńKurcze, fajny był ten rozdział. Dyskretnie, ale errrotyczny, to mi się podoba *.*
Cóż, mogłabym się pokusić o stwierdzenie, że gdyby nie moja niekończąca się miłość do Matt'a, chciałabym jakiegoś małego romansu Peter'a z Rachel. No dobra, mimo mojej całej miłości do Matt'a, nie byłabym załamana, gdyby owy romans się pojawił, haha :D
I wgl, ja nie wiem co to ma być. Jak było cicho, to cicho, kurcze, a jak się tych wszystkich adoratorów nabrało, to popatrz co się robi! Wystarczyło odwrócić wzrok od Matt'a i ile napaleńców w okolicy się pojawia. Hihi, ja nie narzekam! XD
No i ja rozumiem, że to wszystko to takie rozkręcanie się do mojej upragnionej sceny s e k s u a l n e j ? :D Hahahahaha, co ten rozdział ze mną zrobił?! :<
Wgl, co ciekawe to twoje mieszanie wyjątkowo mnie nie podburzyło. Jestem nawet całkiem wesoła, jak na takie 'komplikacje' :D To pewnie przez ten urok Peter'a!
Szlifuj ten następny, szlifuj i dodawaj szybciutko! :3
Całuję!
UsuńAleż ze mnie ciemnota, już na wstępie błąd.
Poprawka:
*Po przeczytaniu TYTUŁU rozdziału zastanawiałam się z kim...
Dobra, to może zacznę od tego, że straaaaasznie bałam się Twojego komentarza, ale jak zobaczyłam, że są trzy to już w ogóle ześwirowałam i ich lekturę zostawiłam sobie na porę śniadaniową.
UsuńNo wiem, piszę chyba tylko dla Ciebie i do Ciebie <3
Hahahahha no wiesz później jakby coś między nimi jednak zakwitło to będzie można powiedzieć: „widziały gały co brały” ^^
Ćwiczę pisanie zboczonych rzeczy, tak specjalnie dla Ciebie!
Co ciekawe przed edycją tego rozdziału nie było w nim ani grama erotyzmu xD
Widzisz, adorator (przynajmniej Peter) był już od dawna na wyciągnięcie ręki :D
Być może walnę jakąś retrospekcję, w której poniekąd zostanie wyjaśnione jak się poznali i jak wyglądało całe to spotkanie przed rokiem.
Ahahahhah, po przeczytaniu rozdziału ^^ Grubo, dobrze, że jednak domyśliłaś się z kim tańczyła.
Dobra, ja nic już nie mówię <3
Hahahahahahahaaha, "widziały gały co brały", hahahahahahahahahaha, nie mogę się opanować!
UsuńNormalnie, mistrzu, ujęłaś to perfekcyjnie, hahaha XD
Ćwicz te zboczone rzeczy ćwicz :3
Wgl, mam wrażenie, że od ostatniego rozdziału minęły wieeeeeki. Tak mi się ciągnie to oczekiwanie na nowy ;<