czwartek, 23 sierpnia 2012

Rozdział 17. Born to run


Odwróciłam się równie niechętnie, co powoli, wymuszając pojawienie się na mojej twarzy „szczerego” uśmiechu. Liam podbiegł do mnie i nim zdążyłam zareagować, namiętnie mnie pocałował. O ile nieodwzajemniony pocałunek można w ogóle nazwać namiętnym. Jakby nie było na krótką chwilę jego rozpalone wargi spoczęły na moich. Odsunęłam się, więc zrezygnowany, jakby w akcie desperacji, musnął mój policzek.
Co oni wszyscy mają z tym całowaniem? Najpierw żadnego chętnego, a jak już się znaleźli, to nagle nie mogę się od nich opędzić.
- Liam, myślałam, że wszystko już sobie wyjaśniliśmy – zaczęłam spokojnie, wciąż czując jego oddech na mojej skórze.
- W tym problem Rachel. Niczego mi nie wyjaśniłaś.
- Jesteś pijany – oświadczyłam ostro, na dobre go od siebie odpychając. Zachwiał się na nogach, ale jak nietrudno odgadnąć, nie odpuścił.
- Powiedz mi prosto w oczy, że go kochasz – złapał mnie za ramiona i lekko mną potrząsnął. Spuściłam wzrok.
Dalej, Rachel. Wyduś to z siebie, powtarzałam w myślach. Dlaczego nie potrafiłam tego przyznać na głos?
- Nie kochasz go, Collins. Gdyby tak było, nawet byś się nie zawahała. Podoba ci się sama idea bycia zakochanym. Jak u licha możesz kochać kogoś, kogo prawie w ogóle nie znasz?
- To nie miejsce i czas na tego typu rozmowy.
Zaśmiał się ironicznie i w tak arogancki sposób, że moje ciało przeszedł zimny dreszcz.
- A więc kiedy według ciebie będzie odpowiednia pora? Zawsze to robisz. Komplikujesz sobie życie, a potem unikasz wszelkich konsekwencji.
Zrozumiałam aluzję. Matty’ego zbyłam używając podobnych słów i tego samego argumentu.
„To nienajlepsza pora na tego typu rozmowy”, powiedziałam wtedy. Mówiąc to miałam cichą nadzieję, że moment finalnej konfrontacji nigdy nie nadejdzie. Liam w jednym mógł mieć rację. Byłam tchórzem.
- Czego ode mnie oczekujesz? Skruchy? Przepraszam, że tak wyszło. Przepraszam za sprawę z listem. Przepraszam za domniemaną ciążę. Natalie naprawdę wtedy przesadziła.
- Natalie? Więc twój kochaś nie wspomniał ci o naszej rozmowie? A, tak. Zapomniałem, że cię unika. To Matt powiedział mi wtedy, że zostanę tatusiem. Początkowo nawet nie chciałem mu uwierzyć, ale zapewniał, że ze wszystkiego się mu zwierzyłaś. Że zrobiłaś test ciążowy. Zresztą to i tak teraz mało istotne. Czyżbyś o niczym nie wiedziała?
Masowałam skronie, jednocześnie starając się uporządkować myśli. Po co Matty miałby to robić? Aż tak bardzo zależało mu na tym, by dowiedzieć się, czy spałam z Liam’em? Fragmenty układanki zdawały się do siebie pasować. Kiedy razem z kelnerem opuściłam wtedy Blue Orchid, ktoś rozprzestrzenił dziwne plotki o tym, że rzekomo z nim spałam. Nawet najbliżsi znajomi myśleli wtedy, że do czegoś między nami doszło. Czy to oznaczało, że Matthew Hale próbował sabotować mój (wtedy jeszcze powiedzmy kiełkujący) związek?
- Porozmawiamy jak otrzeźwiejesz – powiedziałam tonem nieznoszącym sprzeciwu i ruszyłam powoli przed siebie. Droga dłużyła się jak nigdy wcześniej. Miałam wrażenie, że minęła cała wieczność, zanim dowlokłam swoje zwłoki pod same drzwi. Minuty ciągną się niemiłosiernie, gdy całe stosy myśli zaprzątają ci głowę.
Wyczucie czasu, zgranie w czasie… Nazwijcie to jak chcecie. Wybór precyzyjnego momentu do działania jest wszystkim. W mgnieniu oka może stać się coś, czego nie jesteśmy w stanie przewidzieć.
Matty opuścił przyjęcie, żeby ze mną porozmawiać. Przyuważył, że wychodzę, dlatego za mną wybiegł. Traf chciał, że zobaczył mnie i Liam’a w dość jednoznacznej (jak mogłoby się wydawać) sytuacji. Myślał, że do siebie wróciliśmy. Dowiedziałam się o tym znacznie później. Gdybym go wtedy dostrzegła, być może wszystko potoczyłoby się inaczej.
Ale wracając do Rachel z bardziej dalekiej przeszłości…
Zadziwiająco szybko spakowałam potrzebne mi rzeczy. Nie było ani jednej osoby, która próbowałaby mnie powstrzymać. Żadnego powodu, by zostać.
Podniosłam książkę, którą postanowiłam zabrać ze sobą. Na podłogę z cichym szelestem upadł list do Matt’a. Wiedziałam, że powinnam napisać nowy i wreszcie zdobyć się na odwagę, by mu go wręczyć, dlatego położyłam kartkę na stole, by mogła posłużyć mi jako antywzorzec i zabrałam się za pisanie.
Byłam na niego taka wściekła. Złościł się na mnie, bo rzekomo próbowałam ingerować w jego związek, a sam robił dokładnie to samo. Może z mniejszym rozmachem, ale zawsze.
Niedługo po tym, gdy list był już gotowy, zgięłam kartkę w pół, zgasiłam lampkę nocną i położyłam się spać.

***

Matty,
Żałuję, że nie zdążyłam z Tobą porozmawiać osobiście, ale praktycznie w ostatniej chwili zdecydowałam się na ten wyjazd.
            Wszystko schrzaniłam. Powinnam już dawno Cię przeprosić, ale nie miałam na tyle odwagi, by otwarcie przyznać się do błędu. Zrobiłam to, bo mi na Tobie zależało. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi, ale od kiedy Emily stanęła między nami… Zaczęliśmy się od siebie oddalać. Po prostu uznałam, że to ona jest temu winna. Wiem, że to marne wytłumaczenie, ale właśnie to mną motywowało.
Mam nadzieję, że chociaż po części mnie zrozumiesz,
Rachel

***

Rano tak bardzo się spieszyłam. Włożyłam list do koperty i zaniosłam go do domu Matty'ego. Otworzył mi jego ojciec, który bez wahania wpuścił mnie do środka. Głupiec! Nie wiedział, że ma do czynienia z główną prześladowczynią jego syna. Hale chrapał w najlepsze, a ja na palcach zakradłam się do jego biurka i zostawiłam na nim tę „niespodziankę”. Muszę to powiedzieć. Z tą zwariowaną, wczorajszą fryzurą i kończynami wywiniętymi we wszystkich możliwych kierunkach wyglądał doprawdy uroczo. Nawet pomimo faktu, że ktoś napisał kilka niecenzuralnych wyrazów na jego ciele, a w pokoju unosił się zapach charakterystyczny dla taniej speluny. Prawdę mówiąc lekko zemdliło mnie od tego smrodu.
Wróciłam do siebie, by sprawdzić, czy o niczym nie zapomniałam.
List, który nadawał się do kosza na śmieci wsunęłam pomiędzy karty powieści; naturalnie tej, którą zamierzałam wziąć ze sobą.
Wszystkie torby czekały już w bagażniku. Chwyciłam więc za książkę i wybiegłam z domu, po czym wsiadłam do samochodu. Mama całą drogę pouczała mnie, żebym często dzwoniła, zachowywała się przyzwoicie i nie daj Boże się nie zmieniała. No, przynajmniej ona jedna tolerowała mnie taką, jaką byłam.
Przewracałam strony „Balthazar’a” Lawrence Durell’a. Postanowiłam jeszcze raz przypomnieć sobie, jaką bywam idiotką i przeczytać wiadomość skierowaną do Matt’a. Zamarłam. Pomyliłam listy. Dałam mu ten pierwszy, w którym mogłam przypadkiem wyznać mu miłość.
„Nie wiem co do niego czuję. Chciałabym, żeby był zawsze blisko. Bliżej niż kiedykolwiek. Żeby zapomniał o wszystkim co zrobiłam, by pokonać dystans, który nas dzielił. Rozpaczliwie pragnęłam, by któregoś dnia odwzajemnił tę zagmatwaną paletę uczuć, którymi go dażyłam. Bo myślę… Wydaje mi się, że go… Zresztą nieważne”.
Czy nie tak brzmiały moje słowa? Naturalnie w kolejnych linijkach wyjaśniłam, że chodziło o niego. Jakby nie wystarczyło mi to, że już i tak dostatecznie się przed nim uzewnętrzniłam.
Zrozumiałam dlaczego ludzie nie piszą już listów w dzisiejszych czasach. Oczekiwanie na odpowiedź jest straszne. No i nie można się wycofać.
- Niech to – mruknęłam. Chciałam zawrócić, najlepiej z piskiem opon (tak dla lepszego efektu), ale jeśli zdążył już przeczytać ten skromny zbiór moich wyznań, to wolałabym nie spotkać go w najbliższym czasie. Francja okazała się być moim wybawieniem.
Próbowałam dodzwonić się do Natalie. Ona już by coś wykombinowała. Nagrałam się nawet na jej pocztę.
- Natalie, w życiu nie potrzebowałam cię bardziej. Proszę, oddzwoń.
Pocałowałam mamę w policzek i po chwili wtopiłam się w tłum pasażerów.
Odprawa.
Cholera jasna, co będzie jak on to przeczyta?
Nie mogłam znaleźć paszportu i biletu.
On nie może tego przeczytać!
Zorientowałam się, że potrzebne dokumenty trzymam w ręku.
To zmieni wszystko. Na gorsze.
Odebrałam kartę pokładową.
Próbowałam uspokoić oddech.
Wszystko działo się tak szybko. Nie wiem jak trafiłam na pokład samolotu. Pamiętam tylko tyle, że byłam wtedy bliska zawału i ledwo kontaktowałam ze światem zewnętrznym.
- Francjo, nadchodzę – szepnęłam tuż po lądowaniu. Niedługo później stawiałam pierwsze kroki w zupełnie obcym miejscu i zdałam sobie sprawę z tego, że popełniłam błąd, kolejny raz chowając głowę w piasek.
Dostrzegłam starszą kobietę, która trzymała sporej wielkości kartkę, na której widniało moje imię i nazwisko. Westchnęłam i z ciężkim sercem do niej podeszłam.
- Ratunku – powiedziałam, praktycznie niesłyszalnym tonem, ale oczywiście nikt nie mógł mi pomóc. Sama, głupia i naiwna. Idealne połączenie. Wspomniałam już, że nie jestem ani trochę samodzielna?
Wysyłałam wibracje za pomocą mojego umysłu. Oczywiście do Matt’a. Czytałam kiedyś o technikach programowania subiektywnego doktora Silvy. Polega to na komunikowaniu się z ludźmi na poziomie świadomości wewnętrznej. Próbowałam mu przekazać, by potargał ten pieprzony list. Tak, zdawałam sobie sprawę z tego, że to niedorzeczne, ale jak to mówią tonący brzytwy się chwyta. A ja tonęłam. W bagnie.


_________________________


Mam dziś tak cudowny humor, że postanowiłam publikować mimo wszystko. Karolla już powinna wiedzieć o co chodzi.

Myślę, że nie muszę podkreślać, że to na górze jest dla Ciebie. Bo wiesz, prawie wszystkie rozdziały tutaj są głównie dla Ciebie i dzięki Tobie.

Nie wiem dlaczego link do tego bloga znalazł się na jakiejś dziwnej stronce (z filmami bodajże) i teraz wchodzi tu mnóstwo przypadkowych gości z Rosji. Mniejsza z tym.

добрый день!

13 komentarzy:

  1. Nie mogę. Prawie rozwaliłam ekran kiedy przeczytałam LIAM POCAŁOWAŁ MNIE... cośtamdalej.
    boję się czytać.
    NIEEEE, TO NIE MIAŁ BYĆ LIAM!
    fuck.
    (moja reakcja była tak gwałtowna, że aż się siebie boję)
    NIEEEEEEE :<<<<<

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra, będę odważna. Czytam.

    OdpowiedzUsuń
  3. ja też się Ciebie boję :C teraz jeszcze bardziej

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedz, że jak już się uspokoję i będę w stanie coś napisać, to cię totalnie rozpierniczę.

    OdpowiedzUsuń
  5. ;CC x 98765678987654567898765

    OdpowiedzUsuń
  6. WHAT THE FUCK?!
    wdech.
    wydech.
    wdech.
    wydech.
    WDECH.
    WYDECH.
    dobra, spoczko, jest okej, jestem oazą spokoju. jestem spokojna jak nigdy.
    NIEEEEEEEEE :<<<<<<<<
    nie wiem co mam napisać, żeby wyrazić to, co teraz czuję.
    okej, zacznę od początku.
    już wyraziłam moje niezadowolenie na to, że to był jednak LIAM, a nie mój kochany MATT, ale dobra, pogodziłam się z tym.
    ale nie z tym, że Matt widział, jak Liam całuje Rachel! nosz w dupe (przepraszam serdecznie, pewnie powinnam to ocenzurować), a on do niej szedł. może chciał ją przeprosić, pocałować, czy coś? nie mogę nawet o tym myśleć.
    i w ogóle.
    ŻE CO?!
    ja myślałam, że to Rachel ma poronione pomysły, ale to, że Matt wymyślił tą całą historyjkę ciążową itd, to już jest w ogóle nie do pomyślenia! Matty! ughm.
    nie wiem.
    i w ogóle, Rachel, kochanie.
    hahahahahahahahahahahha, wybucham śmiechem (ale skrajne emocje: nie wiem czy mam się śmiać, czy płakać, hahaha), kiedy czytam, że POMYLIŁA LISTY!
    takie rzeczy tylko z Rachel.
    ale ja bym się nawet cieszyła. zresztą i tak się cieszę, no ale, cieszyłabym się bardziej, gdyby ona jednak nie wyjechała do tej Francji.
    no bo, Matty tam został. z tym listem.
    on po prostu MUSI do niej przyjechać, serio.
    M U S I!
    inaczej sama sobie z nim porozmawiam.
    ooo tak, nie chcesz ze mną rozmawiać Matt.
    no. także,
    Bonjour France. :3

    Przepraszam.

    nie chcę, żebyś przeze mnie padła na zawał i nie chcę, żebyś myślała, że jestem na Ciebie zła. znaczy, jestem zrozpaczona przez TO WSZYSTKO, ale i tak Cię uwielbiam :3
    i dziękuję za ten rozdział, mimo wszystko.
    zresztą, ja nie wiem.
    bo on jest... taki, a ja go wciąż uwielbiam. wciąż mi się całkowicie, bardzo podoba.

    Dziękuję. :*

    OdpowiedzUsuń
  7. i wgl, hahahahahahahahahahahaha, witajcie Rosjanie! hahahahahahaha!

    OdpowiedzUsuń
  8. aha. i sama nie wierzę w ten komentarz na górze. gdyby tak dobrze wyrażało mi się emocje w moim nowym rozdziale (którego nie ma) to pewnie już dawno byłby skończony.
    no i przepraszam za spam..

    OdpowiedzUsuń
  9. ahhahahhahahh no weź xD
    to, że wywołuje jakieś tam emocje to chyba akurat dobrze.
    nie wiedziałam, że przyprawię Cię o zawał serca, no cóż.
    myślałam, że się ucieszysz, bo ten list i wgl :C
    starałam się napisać coś pozytywnego :C x2

    OdpowiedzUsuń
  10. Twój spam mnie powala, spamuj do woli :)

    OdpowiedzUsuń
  11. jakieś tam emocje?! hahahahaha, to jest burza emocjonalna! :D

    a. no i pewnie Cię to ucieszy, bo nowy rozdział u mnie jest w trakcie tworzenia, jest już prawie skończony, ale dzisiaj za późno zaczęłam, a muszę jeszcze przemyśleć kilka kwestii. także, o ile jutro (albo raczej dzisiaj, później) będę miała czas i wenę, to wieczorem rozdział powinien się pojawić. a najpóźniej w niedziele. no, chyba, że totalnie nie będę mogła tego dokończyć, ale wątpię.

    OdpowiedzUsuń