Odwróciłam się równie niechętnie,
co powoli, wymuszając pojawienie się na mojej twarzy „szczerego” uśmiechu. Liam
podbiegł do mnie i nim zdążyłam zareagować, namiętnie mnie pocałował. O ile
nieodwzajemniony pocałunek można w ogóle nazwać namiętnym. Jakby nie było na
krótką chwilę jego rozpalone wargi spoczęły na moich. Odsunęłam się, więc
zrezygnowany, jakby w akcie desperacji, musnął mój policzek.
Co oni wszyscy mają z tym
całowaniem? Najpierw żadnego chętnego, a jak już się znaleźli, to nagle nie mogę
się od nich opędzić.
- Liam, myślałam, że wszystko już
sobie wyjaśniliśmy – zaczęłam spokojnie, wciąż czując jego oddech na mojej
skórze.
- W tym problem Rachel. Niczego
mi nie wyjaśniłaś.
- Jesteś pijany – oświadczyłam
ostro, na dobre go od siebie odpychając. Zachwiał się na nogach, ale jak
nietrudno odgadnąć, nie odpuścił.
- Powiedz mi prosto w oczy, że go
kochasz – złapał mnie za ramiona i lekko mną potrząsnął. Spuściłam wzrok.
Dalej, Rachel. Wyduś to z siebie,
powtarzałam w myślach. Dlaczego nie potrafiłam tego przyznać na głos?
- Nie kochasz go, Collins. Gdyby
tak było, nawet byś się nie zawahała. Podoba ci się sama idea bycia zakochanym.
Jak u licha możesz kochać kogoś, kogo prawie w ogóle nie znasz?
- To nie miejsce i czas na tego
typu rozmowy.
Zaśmiał się ironicznie i w tak
arogancki sposób, że moje ciało przeszedł zimny dreszcz.
- A więc kiedy według ciebie
będzie odpowiednia pora? Zawsze to robisz. Komplikujesz sobie życie, a potem
unikasz wszelkich konsekwencji.
Zrozumiałam aluzję. Matty’ego
zbyłam używając podobnych słów i tego samego argumentu.
„To nienajlepsza pora na tego
typu rozmowy”, powiedziałam wtedy. Mówiąc to miałam cichą nadzieję, że moment
finalnej konfrontacji nigdy nie nadejdzie. Liam w jednym mógł mieć rację. Byłam
tchórzem.
- Czego ode mnie oczekujesz?
Skruchy? Przepraszam, że tak wyszło. Przepraszam za sprawę z listem.
Przepraszam za domniemaną ciążę. Natalie naprawdę wtedy przesadziła.
- Natalie? Więc twój kochaś nie
wspomniał ci o naszej rozmowie? A, tak. Zapomniałem, że cię unika. To Matt
powiedział mi wtedy, że zostanę tatusiem. Początkowo nawet nie chciałem mu
uwierzyć, ale zapewniał, że ze wszystkiego się mu zwierzyłaś. Że zrobiłaś test
ciążowy. Zresztą to i tak teraz mało istotne. Czyżbyś o niczym nie wiedziała?
Masowałam skronie, jednocześnie
starając się uporządkować myśli. Po co Matty miałby to robić? Aż tak bardzo
zależało mu na tym, by dowiedzieć się, czy spałam z Liam’em? Fragmenty
układanki zdawały się do siebie pasować. Kiedy razem z kelnerem opuściłam wtedy
Blue Orchid, ktoś rozprzestrzenił dziwne plotki o tym, że rzekomo z nim spałam.
Nawet najbliżsi znajomi myśleli wtedy, że do czegoś między nami doszło. Czy to
oznaczało, że Matthew Hale próbował sabotować mój (wtedy jeszcze powiedzmy
kiełkujący) związek?
- Porozmawiamy jak otrzeźwiejesz
– powiedziałam tonem nieznoszącym sprzeciwu i ruszyłam powoli przed siebie.
Droga dłużyła się jak nigdy wcześniej. Miałam wrażenie, że minęła cała
wieczność, zanim dowlokłam swoje zwłoki pod same drzwi. Minuty ciągną się
niemiłosiernie, gdy całe stosy myśli zaprzątają ci głowę.
Wyczucie czasu, zgranie w czasie…
Nazwijcie to jak chcecie. Wybór precyzyjnego momentu do działania jest
wszystkim. W mgnieniu oka może stać się coś, czego nie jesteśmy w stanie
przewidzieć.
Matty opuścił przyjęcie, żeby ze
mną porozmawiać. Przyuważył, że wychodzę, dlatego za mną wybiegł. Traf chciał,
że zobaczył mnie i Liam’a w dość jednoznacznej (jak mogłoby się wydawać)
sytuacji. Myślał, że do siebie wróciliśmy. Dowiedziałam się o tym znacznie
później. Gdybym go wtedy dostrzegła, być może wszystko potoczyłoby się inaczej.
Ale wracając do Rachel z bardziej
dalekiej przeszłości…
Zadziwiająco szybko spakowałam
potrzebne mi rzeczy. Nie było ani jednej osoby, która próbowałaby mnie
powstrzymać. Żadnego powodu, by zostać.
Podniosłam książkę, którą
postanowiłam zabrać ze sobą. Na podłogę z cichym szelestem upadł list do
Matt’a. Wiedziałam, że powinnam napisać nowy i wreszcie zdobyć się na odwagę,
by mu go wręczyć, dlatego położyłam kartkę na stole, by mogła posłużyć mi jako
antywzorzec i zabrałam się za pisanie.
Byłam na niego taka wściekła.
Złościł się na mnie, bo rzekomo próbowałam ingerować w jego związek, a sam
robił dokładnie to samo. Może z mniejszym rozmachem, ale zawsze.
Niedługo po tym, gdy list był już
gotowy, zgięłam kartkę w pół, zgasiłam lampkę nocną i położyłam się spać.
***
Matty,
Żałuję, że nie zdążyłam z Tobą porozmawiać osobiście, ale praktycznie w
ostatniej chwili zdecydowałam się na ten wyjazd.
Wszystko schrzaniłam. Powinnam już
dawno Cię przeprosić, ale nie miałam na tyle odwagi, by otwarcie przyznać się
do błędu. Zrobiłam to, bo mi na Tobie zależało. Myślałam, że jesteśmy
przyjaciółmi, ale od kiedy Emily stanęła między nami… Zaczęliśmy się od siebie
oddalać. Po prostu uznałam, że to ona jest temu winna. Wiem, że to marne
wytłumaczenie, ale właśnie to mną motywowało.
Mam nadzieję, że chociaż po części mnie zrozumiesz,
Rachel
***
Rano tak bardzo się spieszyłam.
Włożyłam list do koperty i zaniosłam go do domu Matty'ego. Otworzył mi jego
ojciec, który bez wahania wpuścił mnie do środka. Głupiec! Nie wiedział, że ma
do czynienia z główną prześladowczynią jego syna. Hale chrapał w najlepsze, a
ja na palcach zakradłam się do jego biurka i zostawiłam na nim tę
„niespodziankę”. Muszę to powiedzieć. Z tą zwariowaną, wczorajszą fryzurą i
kończynami wywiniętymi we wszystkich możliwych kierunkach wyglądał doprawdy
uroczo. Nawet pomimo faktu, że ktoś napisał kilka niecenzuralnych wyrazów na
jego ciele, a w pokoju unosił się zapach charakterystyczny dla taniej speluny.
Prawdę mówiąc lekko zemdliło mnie od tego smrodu.
Wróciłam do siebie, by sprawdzić,
czy o niczym nie zapomniałam.
List, który nadawał się do kosza
na śmieci wsunęłam pomiędzy karty powieści; naturalnie tej, którą zamierzałam
wziąć ze sobą.
Wszystkie torby czekały już w
bagażniku. Chwyciłam więc za książkę i wybiegłam z domu, po czym wsiadłam do
samochodu. Mama całą drogę pouczała mnie, żebym często dzwoniła, zachowywała
się przyzwoicie i nie daj Boże się nie zmieniała. No, przynajmniej ona jedna
tolerowała mnie taką, jaką byłam.
Przewracałam strony „Balthazar’a”
Lawrence Durell’a. Postanowiłam jeszcze raz przypomnieć sobie, jaką bywam idiotką
i przeczytać wiadomość skierowaną do Matt’a. Zamarłam. Pomyliłam listy. Dałam
mu ten pierwszy, w którym mogłam przypadkiem wyznać mu miłość.
„Nie wiem co do niego czuję.
Chciałabym, żeby był zawsze blisko. Bliżej niż kiedykolwiek. Żeby zapomniał o wszystkim
co zrobiłam, by pokonać dystans, który nas dzielił. Rozpaczliwie pragnęłam, by
któregoś dnia odwzajemnił tę zagmatwaną paletę uczuć, którymi go dażyłam. Bo
myślę… Wydaje mi się, że go… Zresztą nieważne”.
Czy nie tak brzmiały moje słowa?
Naturalnie w kolejnych linijkach wyjaśniłam, że chodziło o niego. Jakby nie
wystarczyło mi to, że już i tak dostatecznie się przed nim uzewnętrzniłam.
Zrozumiałam dlaczego ludzie nie
piszą już listów w dzisiejszych czasach. Oczekiwanie na odpowiedź jest
straszne. No i nie można się wycofać.
- Niech to – mruknęłam. Chciałam
zawrócić, najlepiej z piskiem opon (tak dla lepszego efektu), ale jeśli zdążył
już przeczytać ten skromny zbiór moich wyznań, to wolałabym nie spotkać go w
najbliższym czasie. Francja okazała się być moim wybawieniem.
Próbowałam dodzwonić się do
Natalie. Ona już by coś wykombinowała. Nagrałam się nawet na jej pocztę.
- Natalie, w życiu nie
potrzebowałam cię bardziej. Proszę, oddzwoń.
Pocałowałam mamę w policzek i po
chwili wtopiłam się w tłum pasażerów.
Odprawa.
Cholera jasna, co będzie jak on
to przeczyta?
Nie mogłam znaleźć paszportu i
biletu.
On nie może tego przeczytać!
Zorientowałam się, że potrzebne
dokumenty trzymam w ręku.
To zmieni wszystko. Na gorsze.
Odebrałam kartę pokładową.
Próbowałam uspokoić oddech.
Wszystko działo się tak szybko.
Nie wiem jak trafiłam na pokład samolotu. Pamiętam tylko tyle, że byłam wtedy
bliska zawału i ledwo kontaktowałam ze światem zewnętrznym.
- Francjo, nadchodzę – szepnęłam
tuż po lądowaniu. Niedługo później stawiałam pierwsze kroki w zupełnie obcym
miejscu i zdałam sobie sprawę z tego, że popełniłam błąd, kolejny raz chowając
głowę w piasek.
Dostrzegłam starszą kobietę,
która trzymała sporej wielkości kartkę, na której widniało moje imię i
nazwisko. Westchnęłam i z ciężkim sercem do niej podeszłam.
- Ratunku – powiedziałam,
praktycznie niesłyszalnym tonem, ale oczywiście nikt nie mógł mi pomóc. Sama,
głupia i naiwna. Idealne połączenie. Wspomniałam już, że nie jestem ani trochę
samodzielna?
Wysyłałam wibracje za pomocą
mojego umysłu. Oczywiście do Matt’a. Czytałam kiedyś o technikach programowania
subiektywnego doktora Silvy. Polega to na komunikowaniu się z ludźmi na
poziomie świadomości wewnętrznej. Próbowałam mu przekazać, by potargał ten
pieprzony list. Tak, zdawałam sobie sprawę z tego, że to niedorzeczne, ale jak
to mówią tonący brzytwy się chwyta. A ja tonęłam. W bagnie.
_________________________
Mam dziś tak cudowny humor, że postanowiłam publikować mimo wszystko.
Karolla już powinna wiedzieć o co chodzi.
Myślę, że nie muszę podkreślać, że to na górze jest dla Ciebie.
Bo wiesz, prawie wszystkie rozdziały tutaj są głównie dla Ciebie i dzięki Tobie.
Nie wiem dlaczego link do tego bloga znalazł się na jakiejś dziwnej
stronce (z filmami bodajże) i teraz wchodzi tu mnóstwo przypadkowych gości z Rosji.
Mniejsza z tym.
добрый день!
Nie mogę. Prawie rozwaliłam ekran kiedy przeczytałam LIAM POCAŁOWAŁ MNIE... cośtamdalej.
OdpowiedzUsuńboję się czytać.
NIEEEE, TO NIE MIAŁ BYĆ LIAM!
fuck.
(moja reakcja była tak gwałtowna, że aż się siebie boję)
NIEEEEEEE :<<<<<
Dobra, będę odważna. Czytam.
OdpowiedzUsuńja też się Ciebie boję :C teraz jeszcze bardziej
OdpowiedzUsuńWiedz, że jak już się uspokoję i będę w stanie coś napisać, to cię totalnie rozpierniczę.
OdpowiedzUsuń;CC x 98765678987654567898765
OdpowiedzUsuńżartuję, uwielbiam Cię i tak <3
UsuńWHAT THE FUCK?!
OdpowiedzUsuńwdech.
wydech.
wdech.
wydech.
WDECH.
WYDECH.
dobra, spoczko, jest okej, jestem oazą spokoju. jestem spokojna jak nigdy.
NIEEEEEEEEE :<<<<<<<<
nie wiem co mam napisać, żeby wyrazić to, co teraz czuję.
okej, zacznę od początku.
już wyraziłam moje niezadowolenie na to, że to był jednak LIAM, a nie mój kochany MATT, ale dobra, pogodziłam się z tym.
ale nie z tym, że Matt widział, jak Liam całuje Rachel! nosz w dupe (przepraszam serdecznie, pewnie powinnam to ocenzurować), a on do niej szedł. może chciał ją przeprosić, pocałować, czy coś? nie mogę nawet o tym myśleć.
i w ogóle.
ŻE CO?!
ja myślałam, że to Rachel ma poronione pomysły, ale to, że Matt wymyślił tą całą historyjkę ciążową itd, to już jest w ogóle nie do pomyślenia! Matty! ughm.
nie wiem.
i w ogóle, Rachel, kochanie.
hahahahahahahahahahahha, wybucham śmiechem (ale skrajne emocje: nie wiem czy mam się śmiać, czy płakać, hahaha), kiedy czytam, że POMYLIŁA LISTY!
takie rzeczy tylko z Rachel.
ale ja bym się nawet cieszyła. zresztą i tak się cieszę, no ale, cieszyłabym się bardziej, gdyby ona jednak nie wyjechała do tej Francji.
no bo, Matty tam został. z tym listem.
on po prostu MUSI do niej przyjechać, serio.
M U S I!
inaczej sama sobie z nim porozmawiam.
ooo tak, nie chcesz ze mną rozmawiać Matt.
no. także,
Bonjour France. :3
Przepraszam.
nie chcę, żebyś przeze mnie padła na zawał i nie chcę, żebyś myślała, że jestem na Ciebie zła. znaczy, jestem zrozpaczona przez TO WSZYSTKO, ale i tak Cię uwielbiam :3
i dziękuję za ten rozdział, mimo wszystko.
zresztą, ja nie wiem.
bo on jest... taki, a ja go wciąż uwielbiam. wciąż mi się całkowicie, bardzo podoba.
Dziękuję. :*
i wgl, hahahahahahahahahahahaha, witajcie Rosjanie! hahahahahahaha!
OdpowiedzUsuńaha. i sama nie wierzę w ten komentarz na górze. gdyby tak dobrze wyrażało mi się emocje w moim nowym rozdziale (którego nie ma) to pewnie już dawno byłby skończony.
OdpowiedzUsuńno i przepraszam za spam..
ahhahahhahahh no weź xD
OdpowiedzUsuńto, że wywołuje jakieś tam emocje to chyba akurat dobrze.
nie wiedziałam, że przyprawię Cię o zawał serca, no cóż.
myślałam, że się ucieszysz, bo ten list i wgl :C
starałam się napisać coś pozytywnego :C x2
Twój spam mnie powala, spamuj do woli :)
OdpowiedzUsuńjakieś tam emocje?! hahahahaha, to jest burza emocjonalna! :D
OdpowiedzUsuńa. no i pewnie Cię to ucieszy, bo nowy rozdział u mnie jest w trakcie tworzenia, jest już prawie skończony, ale dzisiaj za późno zaczęłam, a muszę jeszcze przemyśleć kilka kwestii. także, o ile jutro (albo raczej dzisiaj, później) będę miała czas i wenę, to wieczorem rozdział powinien się pojawić. a najpóźniej w niedziele. no, chyba, że totalnie nie będę mogła tego dokończyć, ale wątpię.
no już czas najwyższy!
OdpowiedzUsuń