niedziela, 19 sierpnia 2012

Rozdział 16. Tutaj, tam i w każdym innym miejscu

            Nie wiem na co czekałam. Na wielką miłość, która spadnie na mnie prosto z nieba? Nie licząc niespodzianki, którą zesłał mi ostatnio pewien gołąb na rękę, niebiosa nigdy nie obdarzyły mnie niczym szczególnym.
            W sobotni poranek obudziłam się wraz ze wschodem słońca i na palcach powędrowałam do sypialni mamy. Rozsunęłam żaluzje. Cały pokój wypełniło jaskrawe światło o nieco żółtawej barwie.Usiadłam na brzegu jej łóżka i jak zwykłam to robić w dzieciństwie, by ją obudzić, z całych sił szarpnęłam za kołdrę. Z trudem otworzyła oczy, mrużąc je przy tym niemiłosiernie.
            - Co powinnam zrobić? – spytałam, układając usta w podkówkę.
            - Właśnie wstałam. Możesz jaśniej?
            - Mamo! O niczym innym nie mówię odkąd wróciłaś ze szpitala.
            Byłam podła. Dopiero kiedy powiedziałam to na głos, zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo egoistycznie się zachowywałam. Powinna wypocząć, a ja praktycznie od progu zadręczałam ją swoimi problemami.
            - Ach, tak. List. Nie mogę zadecydować za ciebie. Wiesz jakie jest moje zdanie na ten temat. Powinnaś rozwijać swój talent. Przynajmniej dopóki nie koliduje to z nauką.
            I z moim życiem towarzyskim, dodałam w myślach.
            Była tylko jedna osoba, z którą miałam zamiar to przedyskutować, bo wystarczyłoby, by kiwnął palcem, a ja już byłabym na każde jego wezwanie.
            - Rachel! – wrzasnęła Natalie, a ja zerwałam się na równe nogi. Zdziwiła mnie obecność przyjaciółki w moim mieszkaniu, ale nic nie mówiłam, bo dałam jej ciche przyzwolenie na to, by wchodziła bez pukania, a ona wykorzystywała to bez skrupułów. Po ciepłym powitaniu z moją mamą, złapała mnie za rękę i siłą zaciągnęła do mojego pokoju. Nim się spostrzegłam, łóżko wyglądało już jak wystawa sklepu odzieżowego.
            - I jak? – spytała nieśmiało, gładząc jeden ze strojów, leżących na tym stosie ubrań. Wzruszyłam ramionami, więc przyłożyła do moich ramion jakiś skrawek materiału, który później okazał się być sukienką. – Matty będzie zachwycony.
            - Natalie! – zaoponowałam, być może nawet zbyt ostro, ale nie zrobiło to na niej większego wrażenia.
            - O, nie. Nie wykręcisz się. Nie tym razem. On nie zrobiłby ci czegoś takiego.
            - Właściwie to zrobił. Nie przyszedł na moje urodziny.
            - Nie zachowuj się jak dziecko. Jeśli nie przyjdziesz, to pomyśli, że w ogóle ci na nim nie zależy.
            Westchnęłam głośno, sięgając po jedną z tych kreacji. Podświadomie wybrałam chyba najmniej wyzywający strój, bo zwykłą, małą czarną, sięgającą mi do kolan, która składała się jakby z dwóch warstw. Pierwsza, ta pod spodem, była względnie prosta, miała subtelnie podkreślający dekolt krój i względnie cienkie ramiączka. Druga, wierzchnia warstwa była uszyta z lekkiej, siateczkowatej, nieco prześwitującej tkaniny i miała krótki rękawek.
            - I koniecznie rozpuść włosy – zakomenderowała na odchodne, po czym dodała krótkie: - Do zobaczenia na miejscu. – i wyszła.
            Przysięgam, że następnych kilka godzin spędziłam na snuciu idiotycznych refleksji w pozie typowego myśliciela, podpierając głowę dłonią, z dwoma, charakterystycznie wyciągniętymi palcami, gładzącymi brodę.
            Zanim udałam się do domu Hale’a, musiałam złożyć wizytę jeszcze jednej, istotnej w całej sprawie osobie.
            Kiedy otworzył drzwi, na mojej twarzy malował się głupkowaty uśmiech. Mogłam również przypadkiem próbować wywiercić dziurę w podłożu za pomocą jednej ze szpilek.
            - Możemy pogadać? – wydukałam, nieudolnie próbując przybrać zdecydowaną pozę. Niestety nim przeszłam do sedna, Spencer stanęła obok Peter’a i kiwnęła głową w moim kierunku w ramach niemego „cześć”.
            - Przyszłaś po obraz?
            - Właśnie – przytaknęłam. Zdecydowanie za długo wymachiwałam głową w tym charakterystycznym geście, bo oboje dziwnie na mnie spojrzeli. Pete poszedł po „dzieło”, więc przez moment zostałam sam na sam z wrogiem. Dziwne myśli chodziły mi wtedy po głowie. Ostatecznie jednak powstrzymałam się przed zadaniem pytania, które tak mnie męczyło. To, że do siebie wrócili było niemalże tak oczywiste jak to, że byłam nieudacznikiem.
            Daruję sobie opowieści o tym co działo się później. Za żadne skarby świata nie chciałam się TAM pokazywać tego dnia. Pokonawszy własny upór i głupotę, ostatecznie trafiłam jednak do domu Matty’ego. Jego rodzice byli na tyle wspaniałomyślni, że sami zaproponowali, że usuną się z mieszkania na czas imprezy. Państwo Hale byli ogólnie dosyć specyficzną parą, ale nie czas, by przybliżać ich historię.
            Jakimś cudem dostałam się do pokoju solenizanta. Nie wyglądał tak, jak go sobie wyobrażałam. Oczywiście ściany oklejone były plakatami jego ulubionych zespołów, a w honorowym miejscu koło biurka leżał jego bas, ale w tym wszystkim było jakoś dziwnie mało Matt’a. Położyłam malunek na łóżku. Po krótkim namyśle przeniosłam go jednak w dużo bezpieczniejsze w moim mniemaniu miejsce, bo na komodę. Tam chyba nikt nie ośmieliłby się… Zresztą nieważne. Za dużo myślałam. Za dużo myślałam O TYM. Do prezentu dorzuciłam jeszcze karteczkę: „Przepraszam za wszystko, Rachel” i wróciłam do salonu.
            Dosyć wcześnie postanowiłam się stamtąd ulotnić, jednak widocznie nie było mi to dane, bo gdy kierowałam się do wyjścia, Peter zatarasował mi drogę, jednocześnie chwytając za moje ramiona, jakby w obawie przed tym, że ucieknę. A potem powędrował swoimi dłońmi nieco niżej i splótł swoje palce z moimi.
            - Jak ja cię nienawidzę – mruknęłam. Wymachiwałam rękami w prawo i lewo, by uzyskać trochę dzielącej nas przestrzeni. Nie potrafiłam tańczyć, a on zmuszał mnie do tego już drugi raz w tym miesiącu. Potem odstawiliśmy układ podobny do tego ze słynnej sceny z „Pulp fiction”. – Więc… Czas na moją ocenę. Ty też nadużywasz trudnych słówek. Uwielbiam teksty piosenek, które sam napisałeś. Jesteś jedyną osobą, której nie przeszkadza mój cynizm. Kochasz Lennon’a może nawet bardziej niż ja, a już na pewno bardziej niż Matty. Jesteś równie skromny, co utalentowany i choć czasami mam ochotę skopać ci tyłek, to jesteś moim przyjacielem, dlatego śmiem twierdzić, że Spencer na ciebie nie zasługuje. Jesteś dla niej za dobry.
            - O tym chciałaś pogadać?
            - Wyjeżdżam na jakiś czas. – oznajmiłam spokojnie, choć moje serce próbowało wyrwać się z piersi. – Dostałam się na coś w rodzaju warsztatów artystycznych.
            - Gratuluję. Zawsze wiedziałem, że ze wszystkich osób, które znam to właśnie ty osiągniesz najwięcej.
            - We Francji – przerwałam mu, bo wiedziałam, choć może raczej miałam nadzieję, że tę część informacji przyjmie z mniejszym entuzjazmem.
            - A co ze szkołą?
            - Dokładnie to samo powiedziała moja mama. Zapomniałam wspomnieć, że jesteś też nadopiekuńczy – uśmiechnęłam się, choć moje oczy zaszkliły się łzami. Zdałam sobie sprawę z tego, że cholernie będzie mi go brakowało. Jego i jeszcze kilku innych osób, ale przede wszystkim jego. – Będę chodzić do tamtejszej szkoły. Albo załatwią mi indywidualne lekcje. Nie wiem jeszcze dokładnie jak to będzie wyglądało.
            - A więc jak długo cię nie będzie? – spytał, a jego głos sprawił, że znowu zaczęłam się nad tym wszystkim porządnie zastanawiać. Ale jak się powiedziało „a”, to trzeba powiedzieć „b”.
            - Po miesiącu okaże się kto otrzyma szansę na roczne stypendium.
            Wydawało mi się, że na tę krótką chwilę czas się zatrzymał, a głośna muzyka ustała. A potem Peter przycisnął mnie do siebie tak mocno, że ledwo mogłam oddychać, ale bynajmniej mi to nie przeszkadzało. Nie przeszkadzał mi również fakt, że kołysaliśmy się w stanowczo za wolnym tempie, kolidującym z piosenką, która dosłownie wrzynała mi się w mózg i nie pozwalała na uporządkowanie tętniących w mojej głowie myśli.
            - Moja mama uważa, że nie otrzymam drugiej, podobnej szansy. Ma wyrzuty sumienia, bo ojciec przez lata obwiniał ją o to, że nie mógł zrealizować się jako artysta tylko dlatego, że ja się urodziłam. – szeptałam tuż nad jego uchem, ledwo powstrzymując się przed finalnym wybuchem płaczu.
            - Ma rację. Jeśli się nie zdecydujesz, będziesz tego żałować do końca życia.
            - Cieszę się, że tak myślisz. I mnie rozumiesz.
            - Popieram każdy twój wybór. Zawsze.
            - Doceniam to.
            Przypomniał mi się moment, w którym się poznaliśmy. Naturalnie widywaliśmy się dosyć często jako mieszkańcy tej zapyziałej dziury, nawet mieliśmy wspólnych znajomych, ale jakoś tak wyszło, że dopiero od momentu wielkiej katastrofy pod dachem Judy Welles, przeszliśmy na „cześć”. No, może przesadzam. Nie było aż tak źle. Chyba. A może jednak?
Cóż, każdy ma czasem ochotę poudawać kogoś, kim w rzeczywistości nie jest. Kiedy na mnie wtedy spojrzał i to nie jak na każdą inną dziewczynę, ale jak na ewentualną zdobycz, coś we mnie pękło. Obudził się we mnie wątpliwy talent aktorski. Postanowiłam udawać pewną siebie, wyzwoloną kobietę. Po wymianie fali przelotnych uśmiechów i gdy wreszcie złapałam go na tym, że świdruje mnie wzrokiem, postanowiłam do niego podejść. Tak. Ja, Rachel Collins udawałam, że jestem pewna siebie. I wcale nie byłam taka znowuż pijana. No, może odrobinę. Zasłaniałam usta dłonią za każdym razem, kiedy się uśmiechałam, by nie zauważył tych cholernych drutów na moich zębach. Spodobały mu się nawet te tandetne, niebieskie pasemka, które zrobiłam sobie w ramach młodzieńczego buntu. Przynajmniej tak twierdził. Zachowywałam się jak kokietka. Nie pamiętam, co dokładnie wtedy mówiłam, ale w każdym bądź razie perfidnie z nim flirtowałam, figlarnie nawijając pukiel błękitnych włosów na palec wskazujący. Od słowa do słowa przeszliśmy do rzeczy. No, może nie od razu. Najpierw złapał za szklankę whisky, z którą się nie rozstawałam i ostrożnie odłożył ją na komodę, o którą opierałam się ramieniem. Przybliżył swoje usta do moich i kiedy wreszcie nasze wargi się spotkały, przyciągnęłam go do siebie, jedną ręką obejmując jego kark, a drugą ujęłam jego włosy. On również nie grzeszył delikatnością. Całował namiętnie i zachłannie. Tonęłam w pożądaniu. Być może tonęłabym dalej, gdyby nie spytał:
- Pójdziemy na górę?
- Yhy – przytaknęłam, choć na dobrą sprawę tego nie chciałam. A może i chciałam? Pijana Rachel to jeszcze bardziej niezdecydowana Rachel.
Wnętrze sypialni Judy było równie przestronne, co przerażające. Ściany w kolorze wściekłego różu dosłownie błagały o remont. Nie miało to jednak wtedy większego znaczenia. Peter przystąpił do rozpinania mojego szarego swetra, guziczek po guziczku. Równie szybko rozprawił się z czarną koszulką, która już po chwili wylądowała na podłodze, obok sweterka. Słyszałam, że ktoś zbliża się do drzwi, ale bynajmniej nie miałam zamiaru rezygnować z czegokolwiek. Zwłaszcza, że brunet całował teraz moją szyję, schodząc coraz niżej i niżej.
- Sąsiedzi zadzwonili po policję– krzyknął jakiś chłopak, z impetem wpadając do pokoju.
Zebraliśmy nasze rzeczy. Głównie ja, bo nie zdążyłam jeszcze dobrać się do jego ubrań. Co sił w nogach pognaliśmy do kuchni, by uciec stamtąd tylnym wyjściem.
Jeżeli chcesz kogoś do siebie zrazić, to zwymiotuj w jego obecności. Tej nocy zrobiłam to jakieś pięć, może sześć razy. Przytrzymywał mi wtedy włosy i choć trudno dopatrywać się w tym geście choćby namiastki romantyczności, to i tak wydało mi się to dziwnie urocze, choć wiedziałam, że po zrobieniu czegoś tak obrzydliwego nie mogłam liczyć na kontynuację przerwanej scenki. Być może to właśnie moja skłonność do spożywania nadmiernej ilości alkoholu, a może to, że byłam skończoną ofermą sprawiły, że zostaliśmy w sferze przyjaźni. Rzecz jasna nie stało się to zbyt szybko. Potrzebowaliśmy prawie dwunastu miesięcy, by nieco ochłonąć i choć w tym czasie odbyliśmy kilka rozmów, to wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy jak znaleźć wspólny język. Aż trudno uwierzyć, że po czymś takim staliśmy się sobie tak bliscy.
I w tym momencie, jakiś rok po całym zdarzeniu musiałam się z nim pożegnać.
Pocałowałam go w policzek i wyszłam.
Zdjęłam szpilki. Nie wiem jak normalni (powiedzmy) ludzie, a konkretnie kobiety mogą chodzić w czymś takim. Tęskniłam za moimi trampkami. Tak bardzo mi ich brakowało.
- Rachel! – zawołał ktoś za mną i albo mi się wydawało, albo był to głos… Nie, to nie mógł być on. Przecież się do mnie nie odzywał.


___________________________


Długi wyszedł, oj długi. A to chyba znaczy, że jestem w formie. Żartuję. Chciałam po prostu zakończyć w nie-tak-oczywistym momencie. I chyba mi się to udało. 

14 komentarzy:

  1. Och, sama nie wiem co mam myśleć.
    Z jednej strony, Rachel powinna jechać, bo to olbrzymia szansa, gdybym ja dostała się na warsztaty artystyczne do FRANCJI, nie zastanawiałabym się ani minuty, jestem pewna. Ale to Rachel i nie chcę żeby jechała. I co? Może ma poznać jakiegoś totalnie przystojnego francuza i zapomnieć o Matty'm?! Albo olać Petera? (Sama nie wiem co gorsze, ale pamiętajmy, że Matt, to Matt i to jemu kibicuję najbardziej).
    Hahahaha, zapoznanie się Petera z Rachel doobre! :D
    I wgl, to jak przeczytałam o warsztatach i to we FRANCJI, to totalnie myślałam, że czytasz mi w myślach. Wierz, lub nie, ale też miałam taki pomysł! Tzn, wpadłam na to kieeeedyś, zanim wgl zaczęłam pisać moje opowiadanie i aktualnie nie miałam nawet w planach tego jakoś specjalnie 'używać', ale totalnie miałam taki pomysł, hahahaha :D
    Zastanawiam się, czy na końcu wołał ją Matty. Z jednej strony to zbyt oczywiste, z drugiej, mógł przecież zobaczyć obraz, prawda? Och, niech to będzie on!
    WYMYŚLIŁAM COŚ!
    Bo, mimo tego, że uwielbiam Petera, to jego rozłąkę z Rachel jakoś przetrwam, a co do Matt'a... Może zapakujemy go w walizkę? ;>

    Kurcze, myślę o tym zakończeniu.
    Matt, bądź tą osobą!
    Pragnę jakiejś ich rozmowy. Jakiegoś malutkiego kroczku w kierunku pogodzenia się. Pragnę jego, przynajmniej niezadowolenia, czy lekkiego zmartwienia się tym, że Rachel wyjeżdża.

    Aha! No i po prostu MUSZĘ dodać, że z niecierpliwością czekam na szczyptę (albo więcej) pikanterii. (Takiej teraźniejszej, nie w retrospekcji).. :D

    Niby taki długi, a wgl tego nie poczułam! ;o Tak się dobrze czytało :3

    Nie mogę doczekać się następnego, jak zwykle zresztą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no ja od zawsze wiedziałam, że jesteśmy kompatybilne. to nic, że 'zawsze' brzmi jak co najmniej kilka lat xD
      tak sobie pomyślałam 'masz cały świat do dyspozycji; gdzie ty chciałabyś pojechać' i tak jakoś padło na Francję. zresztą kojarzy się ona z takimi artystami, malarzami w beretach itd.
      Twoje pomysły są coraz bardziej kreatywne xD
      zboczeńcu Ty jeden! jeszcze Ci mało? hahahha poczekamy, zobaczymy. może nie tak od razu (nie róbmy z Rachel latawicy!) ale prędzej czy później coś takiego się pojawi.
      cieszę się, że tak bardzo nie cierpiałaś, czytając to powyżej <3

      Usuń
  2. hahaha, no coś musi być na rzeczy, skoro nawet pomysły mamy takie same!
    och, ja tak baaardzo marzę o podróży do Francji :3 ale wiem, że pojadę, choćby nie wiem co, o!
    dooobra, to może nie od razu, ale ważne, że pikanteria (w pełnej krasie, hahahahaha) w końcu się pojawi XDD
    w ogóle nie cierpiałam!
    to znaczy, trochę tak, jak sobie pomyślałam, że Rachel wyjedzie (raczej) i zostawi tutaj Matt'a i Petera ;<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ej no przecież nawet jak wyjedzie to nie zniknie na zawsze, bo przecież oznaczałoby to koniec opowiadania a tyyyyyyyyyle rzeczy trzeba jeszcze rozwinąć, wyjaśnić.
      tak myślę, że jak już będę pracować to sobie odłożę pieniążki na megadługi urlop we Francji, ach...
      nie wiem jak Ty sobie wyobrażasz te sceny seksu, ale chyba aż tak nie będę się wgłębiać w szczegóły. przynajmniej nie tak jak Ty byś tego chciała hahahhaha
      póki co masz link do blogów, które takowe sceny opisują. raz nawet się popłakałam:
      http://imaginy-one-direction.blogspot.com/2012/03/z-harrym-18-d.html
      http://onedirection-imagine.blogspot.com/2012/04/13.html
      http://one-direction-imagiiny.blogspot.com/2012/04/18-z-lou.html

      teraz weźmiesz mnie za totalnego psychola xD no ale nie ja to pisałam. koleżanka mi podesłała linki xD

      Usuń
  3. CO TY MI WYSŁAŁAŚ?!
    hahahahahahahahahahaha! jak coś takiego tutaj dodasz i będzie też coś o "ciemnej, mokrej jaskini", to normalnie Cię uduszę!
    hahaha, nie wierzę normalnie XD!

    hm, moi rodzice obiecali, że w prezencie na 18 zafundują mi taką podróż. tylko jeszcze nie wiem jak TYLE CZASU przetrwać. -,-

    i wiesz co? ja Cię wprost proszę, nie wgłębiaj się w szczegóły jak w tym co mi wysłałaś! ;o toż to nie ma być porno! XDD

    czytając to popłakałaś się ze śmiechu, czy ze wzruszenia? ;oo

    hahahaha, wciąż nie wierzę! XD hahahaha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeszcze pytasz xD
      no co Ty, nie chcesz opisów marcheweczki? xD
      może szybka akcja w Tesco przynajmniej?
      w porównaniu z tymi dziełami, my nie potrafimy pisać opowiadań, nie chcę Cię martwić :C zwłaszcza na scenach przesyconych erotyzmem leżymy!
      "marchewki wbijają ci się lekko w pupę. Podnieca cię to. " klaaaaasyk <3

      Usuń
  4. hahahahahahahahahahaha, ja dziękuję za mega dziki seks z jego "olbrzymim tygryskiem" <--- HAHAHAHAHAHAH, na marchewkach, sianie, w przebieralni, w domu i wgl. i dziekuję też za "ciemną, mokrą jaskinie", która normalnie mnie zeschizowała, hahaha XD
    no wiem :< jesteśmy słabe i wgl nie radzimy sobie z takimi scenami. koniecznie musimy wprowadzić robienie loda i 'zgrabne paluszki, włożone, żeby podkręcić (hahahaha) punkt G'

    ja pierniczę, zryłaś mi tym banie, hahahaha XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahhahah no wiem! :D
      ale kurczę... ten trzon, którym jeździła po swoim ciele.... coś pięknego xD
      "Robiąc mu przyjemność wykonywałaś ruchy do przodu i to tyłu jego trzonem . Jego dar był mega gigantyczny" hahahha czytam i niedowierzam. btw musiał mieć jakieś długie te palce ^^

      Usuń
  5. hahahahahahahah, ej, weź, bo dalej nie mogę przestać się z tego śmiać! XD
    tracę wiarę w ludzi, jak coś takiego czytam..
    no tak, 2 mega długie paluszki i gigantyczny trzon. perfekcyjny facet, hahahahahaha XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahah no gdybym to przeczytała wcześniej to wykorzystałabym to w opisie Petera :C wiesz, tam gdzie mu się ręczniczek osunął.

      Usuń
    2. nooo, a skoro tego nie zrobiłaś, to sorry, ale po prostu nie umiesz opisywać takich rzeczy.. powinnaś się uczyć od mistrzów, koniecznie!

      Usuń
    3. wiem :C ale za to zobacz, co wystarczy wpisać w google, żeby mój blog wyskoczył: http://img600.imageshack.us/img600/2800/hahahhah.png
      założę się, że nie masz takich fajnych wyszukiwanych słów kluczowych!

      Usuń
  6. hahahahahahahahahahahahahahahahahaha!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przyczyniłaś się do tego tymi komentarzami o trzonach!

      Usuń